Bardzo lubię kuchnię Azji wschodniej, jest coś w połączeniach smaków co mnie przyciąga. Trochę słodkie, trochę kwaśne i trochę pikantne.
Ta kuchnia też jest często uznawana za łatwą i nie wiem, czy to pokutuje wspomnienie chińczyka rodem z lat ’90 czy mała znajomość tej kuchni w Polsce, ale mamy wciąż dużo opcji i niestety w większości słabych (w sensie mocno spolszczonych). Restauracja azjatycka w Toruniu musi być dobra, żeby się utrzymać.
W Toruniu nie jadłam jeszcze dobrych bułek bao. No jakoś nie dane mi było.
To miejsce w sumie kilka skuch na początku, bo aż 3 razy zostaliśmy je zamknięte. Gdyby nie Wasze ciągłe polecenia pewnie bym odpuściła dawno temu. Na usprawiedliwienie – jest to miejsce prowadzone przez jedną osobę, więc jak przydarzyły się problemy zdrowotne to nie było innej opcji. Czy warto było zrobić kolejne podejście?
Zupełnie szczerze i z ręka na sercu: TAK. Dwa Stoliki serwują w końcu smaczne bao. Miejsce na fanfary, promień z nieba i wszystkie inne objawienia. Mało tego – serwują je tanio, bo 15 zł to bezcen.
Lokal jest maciupki – dosłownie w środku jest miejsce na 2 stoliki. Na tablicy z menu znajdziecie jeszcze bowle i zupy, oraz dodatki. My zdecydowaliśmy się na talerz kiszonek za 9 zł i było warto. Wiem, że nie wszyscy lubią kiszonki, ale dla nas z kilku opcji na talerzu – kalafior i ogórek z wasabi były świetne. Kimchi bardziej kwaśne niż pikantne (wolę pikantne) i burak (jak to burak). 9 zł to taniuchno.
Spróbowaliśmy też po bułeczce bao – jednej wegańskiej z tempeh (15 zł) i drugiej z kaczką (17 zł). Obojgu nam smakowało to co wybraliśmy i średnio była wola, aby się dzielić. Słowo ostrzeżenia, dla tych co mają problem z kolendrą – ta z kaczką ma kolendrę, ale warto jest pyszna (możecie zawsze poprosić bez). Bao to nie jest coś dużego, ale na mały głód, na złapanie do ręki i pójście dalej będzie super.
Kto bardziej głodny może zamówić bowl’a albo zupę. Mnie zaciekawił – „nie ramen”. „Nie” – bo nie ma w nim makaronu ramen – tylko jest inny , ale ma potencjał bo właściciel szkolił się i pracował w najlepszych ramenowniach w Polsce.
Spróbowaliśmy nie-ramenu w dowozie i było warto. Bulion jest mocno kremowo-orzechowy. Podobny do tantanmenu, ale bez pikantności. Jeśli chcecie opcję wege wystarczy poprosić – zaserwują bez jajka
To co nam nie podeszło to pierogi na parze z warzywami – niestety skojarzenie przywodziły mieszanki chińskiej i zdecydowanie to nie dla nas. Drugim daniem, do którego nie będę raczej robić drugiego podejścia to wołowina bulgogi – nie był to smak, który kojarzyłam z tym daniem, a obecność sporej ilości podsmażanej cebuli najbardziej przypominał mi w smaku wątróbkę (chociaż nią nie było). To nie znaczy, że Wam nie zasmakują te dania – to znaczy tyle, że to nie były dania dla nas.
Co myślicie? Robimy kolejkę w weekend?