Ostatnio naszła nas ochota na “chińskie” jedzenie. Mieliśmy ochotę na typowe jedzenie, które powstało w latach 90-tych jako chińskie i w różnych tego wariacjach funkcjonuje na polskim rynku. Czasem zbliżając się, a czasem oddalając od oryginału. Mięso w sosie z warzywami + ryż i surówka.
Dla mnie klasyką takiego jedzenia jest kurczak w sosie słodko kwaśnym, a dla Waldka: kurczak w cieście. Decyzja padła na Hanoi Bar (http://barhanoitorun.pl/).
Tym razem zamówiliśmy do tego po zupie. Dla mnie popularna ostatnio Pho, a Waldek zamówił tajską.
Zupy nas zaskoczyły bardzo na plus. Były to zupy rzeczywiście zbliżone do tego co można posmakować w Azji, a nie ich spolszczone i załagodzone wersje. Te były bardzo intensywne, aromatyczne i niezapomniane w smaku.
Pho była bardzo aromatyczna, pełna dodatków i intensywnie pachnąca kolendrą. Było w niej dużo mięsa wołowego, a makaron był miękki, ale nie rozpadający się. Miała lekki posmak rybny, ale nie zaważający na smaku całej zupy, gdzie zdecydowanie królował mocno ziołowy bulion. Była to na pewno najlepsza zupa Pho jaką jadłam do tej pory.
Waldka zupa tajska była bardzo pikantna, na bazie pomidorów, kurczaka i warzyw. Makaron mnie nie zachwycił, gdyż przypominał bardzo ten z zupek chińskich, ale Waldkowi smakował i to najważniejsze. Zupę dominowały ostre smaki i warzywne dodatki.
Drugie dania były “klasyczne” w tym sensie, że zawierały dokładnie to czego się spodziewaliśmy.
Kurczak w sosie słodko kwaśnym jest zawsze bezpiecznym wyborem – bardzo ciężko jest zepsuć to danie. Tu na plus mogę podać to, że kurczak był w panierce co nadawało mu miękkości, a sos wszedł w panierkę potęgując smak. Warzywa były klasycznym miksem kapusty, pora, marchewki i nielicznych azjatyckich dodatków czyli np. grzybów shitake. W śród warzyw na szczęście nie było groszku, który zdarzył mi się u konkurencji. Całość smaczna, ale raczej mocno spolszczona.
Kurczak w cieście był smaczny. Osobiście nie przepadam za tym daniem bo zazwyczaj panierka jest bardzo sucha i kurczak w środku również. Tym razem panierka była miękka i wilgotna, ale nie była papką. Kurczak był smaczny, a całość posypana była delikatnie sezamem do smaku. Sos słodko kwaśny był przywieziony osobno.
Do każdego dania zamówiliśmy ryż smażony – co jeśli jest opcją zawsze jest preferowane. Ryż smażony jest z warzywami jajkiem dodając mu smaku. Do każdego dania była dodana tez nieśmiertelna PRL-owska surówka. Nigdy nie zrozumiałam co ona robi w tych daniach, ale jest.
Całość mogę podsumować jako dobrze z potencjałem na bardzo dobrze. Mam nadzieję, że pójdą bardziej w kierunku oryginalnych smaków, a odejdą od spolszczania tych dań. Kiedyś zamawiając od nich telefon odbierał Azjata i na miejscu tez obsługiwał ten Pan – utrudniało to trochę komunikację, ale z tego co rozumiałam była to osoba gotująca te potrawy. Potencjał na prawdziwą azjatycką kuchnię jest wielki – chciałabym, żeby drugie dania smakowały równie dobrze co zupy.
Jedna rzecz na marginesie tego wpisu – jest to raczej miejsce skąd się zamawia na wynos / dowóz, gdyż na miejscu nie bardzo jest gdzie zjeść (są 2 stoliki), a nawet jeśli jest gdzie to nie jest to najbardziej zachęcające miejsce.